No ale największa atrakcja to markowe ciuchy. Niektórzy powiedzą, że podróby. Podróby szyte w tych samych biednych krajach co oryginały, z tej samej bawełny, pewnie przez tych samych biednych ludzi. Tommy Hillfiger za 5 euro, a nie za 50, podobnież reszta kolekcji. Przed wyjazdem kupiłem sobie za 70 zł t shirt z dumnym napisem „Mustang”. Myślałem, że będę wyglądał jak kozak z Arizony, ale po trzech praniach koszulka się straszliwie rozciągnęła i wygląda jak znaleziona na śmietniku. No wyglądam jak dziad co mieszka pod mostem. Dla odmiany T shirty z Lidla po 17 zł, trzymają się dzielnie. Może przez brak napisu…