Na Riwierze Olimpijskiej spadają już liście z drzew, tawerny się zamykają, a lokalne psy łączą w stada, które usiłują zjeść ostatnich letników. Sezon wakacyjny 2022 się kończy, czas więc na podsumowanie.
Początki były bardzo stresujące. Nie wiadomo było, czy covidowa panika nie spowoduje nowych obostrzeń, paliwa niebotycznie podrożały, do tego wojna i inflacja. Tradycyjnie już, atmosferę wakacyjną podkręcały informacje o paragonach grozy i doniesienia o zaborczych parawaniarzach, którzy blokowali turystom dostęp do morza. Dla greckiej gospodarki turystyka to pokaźne 20%, więc wszyscy co żyją z turystyki witali lato bardziej z niepokojem niż radością. Bali się niepotrzebnie, bo lato wyszło tłusto i dostatnio. Pytałem w budce pod Akropolem co sprzedaje kawę i kanapki, pytałem sprzedawców pamiątek i pracownię ikon. Pytałem też w sklepach i tawernach. Jak oceniają sezon 2022? Wszyscy zgodnie twierdzą że był dobry. Dla jednych trochę słabszy niż 2019, dla innych taki sam. Generalnie grecka turystyka może zaliczyć sezon do udanych. Słabo za to było dla biur organizujących wycieczki i przewoźników autokarowych. Głównie za sprawą drastycznych podwyżek cen paliwa. Turyści ostrożniej wydawali pieniądze. Na jedzenie czy kawę sobie nie żałowali, ale wycieczki już kupowali mniej chętnie niż przed lockdownami. Ceny w sklepach i restauracjach trochę wyższe niż w zeszłym roku, ale i tak tradycyjnie taniej niż na polskim wybrzeżu. Tutaj dodam, że uwaga o cenach dotyczy Riwiery Olimpijskiej. Nie wysp. Tam już drożej. W Grecji dobra pogoda i ciepłe morze są zawsze pewne. W Polsce różnie z tym. Znajomi opowiadali o jakichś huraganach czy tropikalnych ulewach. Mam też wrażenie, że w Bałtyku woda jest albo zimna, albo są w niej sinice, jak tylko się ogrzeje.
Ja się wybrałem akurat 1 czerwca bo zaraz się zaczynało oprowadzanie. Po drodze tradycyjnie nocleg w Serbii i nazajutrz Nei Pori. Jak znajomych Greków prosiłem o to by poszukali mi mieszkania na sezon, to albo ktoś nie wiedział, albo nie przekazał, albo ten od pokoju zaspał. W końcu pokazali mi taki, że chcąc dostać się do łazienki musiałbym łóżko na balkon wystawiać. Ostatecznie rozwiązaniem okazali się Serbowie. Serbskie biura wynajmują pokoje bezpośrednio od właścicieli, więc ich rezydenci wiedzą wszystko o miejscowości. Kto ma pokoje, kto nie ma i w jakiej cenie. Myślę że trafiłem dobrze. Bo dostałem nie pokój, a mieszkanie 40 metrów za 2000 euro za 4 miesiące. Czyli 500 euro miesięcznie. Woda i prąd w cenie. Od razu dodam, że taka cena jest przy wynajmie na dłuższy czas. Internetu nie było, ale też od Serbów się dowiedziałem, jak się w takowy zaopatrzyć. Wyobraźcie sobie, że jeszcze 3 lata temu, żeby mieć internet domowy w Grecji, trzeba było mieć podciągnięty telefon stacjonarny. Od 2 lat można kupić router, kartę z numerem i gotowe. Taki internet komórkowy bez limitu kosztuje mnie 12 euro miesięcznie. W Nei Pori Serbowie siedzą pod kliniką doktora Arisa (tego z książki „Moja Grecja”, co był na Atos). Mają stół, piją, jedzą i przyjmują turystów. Wakacyjny punkt przyjęć.
Sprawę treningów próbowałem rozwiązać za pomocą taśm i pobliskiego placu zabaw ale to był słaby pomysł. W lecie jest tu za gorąco na treningi pod gołym niebem. Wypytałem więc Serbów gdzie tu w okolicy się ćwiczy. Niedaleko był hotel Cronwell *****. Pięć gwiazdek, a pourywane rączki od prysznica. Siłownia była zaopatrzona jak jakiś gabinet do rehabilitacji w krajach trzeciego świata, miała też rozmiary dużego pokoju w mieszkaniu. Czyli taka siłownia, żeby było że jest. Dobry był basen z chłodną wodą. Po treningu ok. Tyle, że po 2 tygodniach okazało się, już nie mogę z niego korzystać. Było też zdziwienie że nie mam żadnej kartki że opłaciłem siłownię. Hotel miał się skontaktować by sprawę wyjaśnić ale olali. Pewnie ktoś recepcji wziął kasę w kieszeń i nabajerował, że basen w cenie. No to podziękowałem za ten Cronwell – sromwel. Dzięki temu trafiłem do fintess clubu w Leptokarii. 40 euro miesięcznie, ale za to jakie wyposażenie ! Na jednym poziomie maszyny i wolne ciężary, na drugim wyłożone matami sale z lustrami i różnymi sprzętami do kalisteniki czy sportów walki. Samych worków bokserskich było 8! W Krakowie takiej siłowni z salami nie widziałem. Do tego porządek. W niektórych siłowniach jakie znam następcy Pudziana powinni chodzić z mamą albo babcią, żeby po nich sprzątały i odkładały ciężarki. Nie było też takich jaj, że musisz podać maila, telefon czy jakieś umowy spisywać, a potem umowę , że rezygnujesz. Płacisz, dostajesz kartonik co otwiera drzwi i tyle. W Polsce jakaś paranoja z tym zbieraniem maili, telefonów i adresów.
Spróbowałem też tego roku takiej atrakcji jak zdalny remont mieszkania. Córka zrobiła projekt i miała kontakt z ekipą. W razie czego miałem zamawiać jakieś umywalki czy inne takie akcesoria online. Korzystałem z różnych marketów budowlanych i największa porażką był Mercury Market. Zamówiłem rzeczy w czerwcu, to dotarły w sierpniu. Najsprawniej poszło w OBI. Cała akcja wydawała się jak prowadzenie operacji na otwartym sercu przez telefon na takiej zasadzie, że chirurg mówi komuś do słuchawki co ma robić. Gdzie ciąć, a gdzie zszywać. Mimo, że ekipa była nawykła do tego, że właściciel remontowanego mieszkania zazwyczaj pokazuje palcem gdzie co ma być, remont wyszedł bardzo dobrze. Były projekty, rysunki techniczne i kolejność prac. Wprawdzie córka śmiała się, że przygotowałem się do remontu jak do renowacji Zamku na Wawelu, ale poszło. Polecam taką metodę. Z projektem, rozpiską co trzeba kupić i kolejnością prac. Tutaj dodam, że elektryk powiedział, że ostatni raz widział rysunki techniczne z instalacją w technikum. Remonty bez projektu mogą się skończyć tym, że coś umknie i np. trzeba będzie pralkę dać do garażu bo jakoś umknie, że trzeba zrobić odpływ i przyłączenie w łazience. Bo ktoś zapomniał pokazać palcem.
Trochę męczyły mnie tutaj strony z jakimi mam postępowanie spadkowe, ale z tego co wiem to jest standard. Bo ktoś na coś liczył, albo ktoś oczekiwał. Potem rozczarowania i pretensje. Chyba najlepiej zapisać wszystko na Rydzyka, to się rodzina nie pokłóci. Jak zmarły coś zostawi to zaraz pretensje, że jeden dostał więcej inny mniej. A jakby było po równo to też źle bo ktoś uważa, że mu się akurat należy więcej. Wszyscy znają prawo akurat tak, że im się należy. Wiec sezon taki był spokojny ale podminowany. Nie było jakiejś euforii z powodu końca lockdownów. Radość z możliwości podróży przywaliły doniesienia z frontu i podwyżki plus straszenie kryzysem. Co jakiś czas padały też informacje, że w Grecji rośnie liczba zakażeń, a to znów panika bo ktoś w sąsiedztwie zakaszlał. No i nie wiadomo czy nie zamkną Grecji, albo czy to się nie rozszerzy. W Polsce zakażań nie przybywało, bo mało kto się testował. Dobrą wieścią jest to, że Grecja wychodzi z kryzysu, a jeszcze lepszą, że Polsce scenariusz grecki nie grozi. Poziom zadłużenia RP czy deficytu budżetowego jest bardzo daleki od tego, który wpędził Grecję w kłopoty. Mimo płaczu, lamentów i siania paniki naprawdę Polsce jest daleko do kryzysu. No ale taka mentalność w Polsce by straszyć, wieszczyć tragedie czy narzekać jak źle. Krótką mają ludzie pamięć, zapominają jak było w PRL…
Pozdrowienia,do zobaczenia za rok !
fantastycznie piszesz, podajac super praktyczne i ciekawe wiadomosci.
Jestem z Krakowa ale od mnostwa lat mieszkam w Vancouver, Canada.
Gracja mnie w tym momencie bardzo interesuje ze wzgledu na to ze tydzien temu kolezanka wyjechala tam na stale i prawdopodobnie w niedlugim czasie ja odwiedze. Pozdrawiam , magda