
Na początku marca jeszcze zaraza się nikt nie przejmował specjalnie. Ot hipochondrycy nosili maski, starzy ludzie co pamiętali epidemie coś straszyli. Wojna jest na Bliskim Wschodzie, zarazy w Azji a bieda w Afryce. W Ameryce się strzelają, w Australii szaleją pożary, a w Sudanie głodują!
05.03.2020
Wysiadłem z samolotu, wziąłem taksówkę na dworzec kolejowy i pojechalem do Larissy. Tam Nikos co naprawiał mi auto, mnie odebrał mnie odebrał i wziął do warsztatu bym odebrał auto. Potem Nikos zadzwonił do hotelu w Larissie czy maja pokój . Coś tam powyjaśniał kim jestem, no i zaraz pada pytanie, czy mam dla nich jakąś Polkę. Jak się okazało, że nie, to pokoju nie ma. Takie bałkańskie transakcje. W końcu pokój się znalazł i to z parkingiem własnym więc mogłem się tam zainstalować.

Recepcja tradycyjnie musiała się zapoznać, zintegrować, kto kogo zna, kto co robi, jak to w Grecji. Wiec po 15 minutach zostaliśmy znajomymi. Już na zawsze, tak to działa w Grecji. Hotel Helena okazał się nadzwyczaj przytulny i sympatyczny. Chłopaki mówiły, że tam brali go na godziny jak jaka pannę poznali, ale widać po standardzie, że nie był to jego główny nurt działalności. Wystrój miał trochę burdelowato secesyjny. Marmury, ciężkie kryształowe żyrandole, dywany, obrazy na ścianach, meble rzeźbione. Taki styl carsko-biznatyński. Ja akurat bardzo lubię takie coś więc super. Piękna nowa winda grająca muzykę Bacha i ładny pokój z ładną łazienką. Nazajutrz czekało mnie śniadanie też w stylu królewskim. Omlety, jajecznice, pity, ciasta sery, ho ho. Na bogato. Widać jaki pan taki kram. Ale nocami sobie eksplorowałem miasto. Larissa zmieniła się nie do poznania. Pamiętam ją jako beteonowo asfaltowe ścieśnisko budynków dające nastrój prowincjonalnego miasta na bliskim wschodzie. Coś jak w Iraku czy Syrii. A teraz miałem wrażenie że jestem w Kopenhadze. Ścieżki rowerowe, gazony z kwiatami, jakieś drzewka ozdobne i niewyobrażalnie czysto. Greckie miasta zaczęły pięknieć. To samo było przecież w Koryncie. Wprawdzie przedmieścia dalej wyglądają mocno agańsko, czyli jakieś graciarnie, nieotrawione placyki i nieotynkowane rudery warsztatów i hurtowni. Ale i te przedmieścia coraz częściej ozdobione są budynkami nowymi. Graciarnia w Grecji powoli się kończy. W Larissie najładniej jest w okolicach placu centralnego czyli rynku. Kawiarnie, modne restauracje, kluby muzyczne.

Poszedłem zobaczyć znajomych. Znajomi muzycy czyli Dinos i Dafne, duet pianino i gitara, oboje śpiewają. Mistrzowie jazzu i klasyki rozrywkowej, czyli Sinatra, Clapton itp. Pryz okazji nie lubią muzyki greckiej, więc weseli, czy imprez wioskowych unikają jak diabeł święconej wody. W lecie graja w eleganckich hotelach. Poszedłem na koncert bo zawsze dostaje u nich seta do zaśpiewania, czyli Armstronga, trochę Sinatry i tym podobne. Uwielbiam występować z greckimi muzykami. A teraz o centrum Larissy. Ta nowa część jest na południe od placu centralnego czyli rynku. Od strony dworca kolejowego. Na północ mamy starą część miasta, z zabudową z czasów tureckich i tam, pośród malowniczych zaułków znajdziemy malownicze tawerny i dobrą tradycyjna kuchnię. Akurat najbardziej lubię grecką kuchnie domową, to muszę się naszukać gdzie jeść bo na mieście króluje mięso, czy to w tawernach czy w greckich fast foodach. Ceny jedzenia na mieście jeszcze nie spadły ale od lat wielu nie idą też w górę. Grecy mimo że zarabiają mniej niż kiedyś, zawsze maja pieniądze na jakąś kawę czy karafkę wina.

Zycie towarzyskie jest najważniejsze! Jak sobie grasowałem wieczorami po Larissie dotarło do mnie , że spotykam na ulicy więcej znajomych niż idąc po Krakowie. Tak to się przez te ponad 20 lat pozmieniało. Następnego dnia pojechałem do Leptokarii zabrać swoje rzeczy i hop do Kokkino Nero zrzucić większość bagażu. Przy okazji zauważyłem, że mam trzy razy za dużo rzeczy. Garnituru nie mam gdzie nosić, bo w zasadzie na pogrzeby tylko. W Grecji mało kto chodzi w krawacie, a na wsi chodzi się tak by było wygodnie i nie za gorąco w lecie ani za zimno zimą. Grecja jest tak ładna krajobrazowo, że tam jedną z lepszych prac jest praca kierowcy. Gdzie się nie pojedzie to ładnie. Góry morza, nad morzami wioski rybackie w górach pasterskie i wszędzie ładnie i ciekawie. W końcu dotarłem do mojej wsi czyli Kokkino Nero. Kiedyś perspektywa zimowania tam mnie przerażała, ale powoli przywykam. Dobre powietrze, jak się obrócisz na południe to górskie, jak na północ morskie. Nadmorska wioska u podnóża gór Ossa. W zimie nas tam mieszka w sumie z 30 osób. Zimą wszystko zamknięte, więc po chleb czy zakupy trzeba jechać do Stomio jakieś 10 km. Ale za to jakie widoki !!! Kawę się pije nad morzem koło latarni. Dla odmiany można jechać na kawę do Veliki czyli w drugą stronę i jest jeszcze ładniej. Kokkino Nero zaczyna być coraz bardziej całoroczne. Z Grecji mamy grupy ludzie co hasają po górach z kijkami, są jakieś dzikie gonitwy samochodami terenowymi, może i z zagranicy, ktoś zacznie tu zimą czy wiosną przyjeżdżać. Jak są ludzie knajpki działają. I tak po tygodniu udałem się na południe, gdzie wylądowałem na nocleg u kapitana, a potem dotarłem do Agii Theodori, gdzie siedzę dalej na kwarantannie.

Miasto takie sobie ale bardzo je lubimy i co roku musi być wyprawa do Larissy.Piękny wykopany teatr no i urzekło mnie rondo z drogowskazem do Rybnika.Może wiesz gdzie można smacznie zjeść bo jadamy raczej w przypadkowych tawernach.Intryguje mnie też taka knajpa „Bukowski Eatery&Drink ” ,wiesz coś o niej ? Pozdrawiam WN
Nie ma pojęcia o tej knajpie, Larisse odwiedziłem po 20 latach w zasadzie meiszkając godzinę drogi od niej.