Jako już poznosili jakieś surowe obostrzenia, to można mi z tego Hotelu co mieszkam ruszyć gdzieś w okolice ciekawsze. Pojechałem więc do Lutraki zobaczyć co tam w trawie piszczy, jakie panny się tam kręcą, co u znajomych i nacieszyć się spacerem w greckim Saint Tropez. Kasyna, spa, wielki świat i pogoda dla bogaczy. Zobaczyć kto utył , komu zęby wypadły i kto jak wygląda. Niektórzy się sfilcowali trochę i zapleśnieli, łażą niedoczesani w porozciąganych dresach i innych barchanach, inni trzymają fason. Przedwczoraj jak byłem tam, to Fanis mnie zaprosił do siebie do tawerny na tajny obiad. Ale zrobił mi niespodziankę, ze hej bo pojawił się kurczak z rożna. A ja całą te okupację przeżyłem na kurczakach. W markecie galaxias, są kurczaki z rożna , 4,90 za kilo. No i jadłem to dwa miesiące w zasadzie codziennie. Zapytałem czy dzwonili do niego z marketu, że jestem jakimś koneserem kurczaków, czy sam tak od siebie? No to wczoraj się zrehabilitował i zrobił małże z ryżem kurkumowym.
Jak nadszedł wieczór to promenada się zapełniła ludźmi. Zapełniła się też obwodnica nad Lutraki, bo z niej jest niezwykły widok na zachody słońca. Policja, która goniła ludzi przed 2 miesiące, chyba się znudziła, bo już nie reagowali. No, ludzie siedzieli w tych domach oglądali telewizję, i słuchali, że gdzieś spychaczami kopią groby, tak ludzie mrą, a znów w Szwecji sobie siedzą po restauracjach i swobodnie chodzą. No to zamieszanie mają bo komunikaty są sprzeczne. Jeszcze do tego wysypali się eksperci jak mrówki z pudełka na cukier i każdy się ogłasza mesjaszem, co tak wie naprawdę i najlepiej. A to chudy hindus co medytował na świętej górze, a to czeski lekarz co niby przerwał zmowę milczenia, a to ktoś miał objawienie, a to znów ktoś ma przecieki rządowe. A każdy guzik wie bo statystyki medyczne są zafałszowane. Wiec jak minister zdrowia jednego czy drugiego kraju ma złe dane, to nie wie co ma w ogóle robić. Jako że mam pod dziurki w nosie tematu nie będę głosił jakichś prawd objawionych na temat zarazy tylko powiem trzy kwestie, o tych statystykach, bo to w nich cały problem.
USA ma 10 razy więcej mieszkańców niż Polska, w USA co roku choruje na grypę około 10% ludzi. W Polsce podobnie. W stanach na grypę umiera około 50.000 ludzi co roku. A wiecie ile w Polsce wedle statystyk? Poniżej 100, czasem 150. Ma to ręce i nogi? By chyba nie za bardzo. Wiec albo w USA są ludzie jacyś nadwrażliwi na grypę, albo Polacy niezwykle odporni, pancerni. Albo ktoś se robi jaja pańskie ze statystyki. Bo ktoś ewidentnie tu podaje nie prawdę albo USA albo Polska. I tu stawiam na Polskę, bo biorąc pod uwagę śmiertelność grypy w Polsce powinno na nią umierać rocznie 5000 ludzi! Skoro śmiertelność grypy wynosi średnio 0,3% to się zupełnie to kupy nie trzyma, że w Polsce w jakimś roku pełnym zakażeń umiera tylko 150 osób, a w Stanach nawet i 80.000. Prawda? Wiec jak kto cokolwiek może wiedzieć o liczbie chorych czy śmiertelnych przypadkach jak ma złe dane. Bo w szpitalach wpisują co chcą. A więcej nie napiszę bo mi wystarczy. Nasyciłem się tematem. W Grecji generalnie wirusa ludzie się nie boją, ale starsi uważają. Uważają też sercowcy. Na wsi gdzie mieszkam są ludzie pracowici, silni, wychowani na serze feta i oliwie z oliwek, to nie chorują.
Lutraki, tam są rozbestwieni bogacze opływający w luksusy, ale tez jakoś nie chorują. Lutraki słowami nie będę opisywał, bo nie mam polotu wieszczów romantycznych, za to dam zdjęcia, a większość można zobaczyć na instagramie. Grecy podchodzą do sprawy zarazy ze stoickim spokojem. Grecy mimo emocjonalności mają bardzo silne charaktery. Tam nikt nie kwęka, nie histeryzuje, nie wpada w panikę i nie jojczy jak stara baba z powieści „Chłopi”. Trudno może ludziom, bo przecież i kryzys, ale podchodzą do tego pogodnie. W ogóle tez nie istnieje temat polityczny. Na facebooku odciąłem się od 3 grup osób, albo siejących polityczną zadymę, albo wrzeszczących jak to im się krzywda dzieje, albo obwieszczających niczym jakiś mesjasz prawdę objawioną. Posłuchaj to ważne! W Czechach mają takie laboratorium tajne, pod ziemią, w środku lasu, nie ma go na mapie. I tam siedzą najlepsi lekarze świata, i oni, i tylko oni wiedza prawdę taką prawdziwą. Mam swoją robotę i swoje życie i na co mi mieć kontakt z czyjąś wyimaginowaną paniką, bełkotem, czy zamieszaniem? Po prostu zobaczymy co będzie. Tu na tapecie są tematy, czy panna z kawiarni jest chętna, albo czy wejść w romans z pewną recepcjonistką, a nie że konstytucja jest łamana. Ważne jest jak mam podać znajomym oliwę do Polski i swoje książki, a nie że tam ktoś szuka szczepionki. W Grecji ludzie żyją swoimi sprawami, a nie czyimiś. Owszem interesują się, wiedzę mają dużą, ale tego nie przeżywają. Grecy się nie przejmują. Bo co niby da przejmowanie się? Ludzie robią swoje, panny kokietują, chłopy robią w polu, dzieci się bawią i wszystko sobie żyje normalnie. A rząd? A no wybrali polityków, to mają swój czas. Będzie dobrze to się ich znów wybierze, będzie źle to się wybierze innych. To chyba prosto zrozumieć. A po co się wydzierać robić dramat i histerię? Co to da?
Wpadłem też do Petrosa to Lutraki co ma hotel Posidonio, ten co o nim pisałem w książce, jak raz go zaskoczyłem z grupą. To się zapytał Petros, co pisze o jego hotelu w nowej książce. Zapewniłem że same plusy odkąd ma tą recepcjonistkę co ma ciało jak Kim Kardashian. Recepcjonistka się wyraźnie ucieszyła na ten komentarz. No ale chłop ma problem bo całe lata pracował z biurami, a to wychodzi, że nie wiadomo co to będzie i co ma robić. Jak każdy mieszkaniec Loutraki, taki z dziada pradziada jest tak obrzydliwie bogaty, że ma potężny hotel w stanie surowym przy plaży, ale mu się nie chce go kończyć. Bo po co? Ma przecież dwa inne. Pieniędzy mu nie trzeba, ale on lubi ludzi, lubi jak coś się dzieje. Zresztą jest konsulem Republiki Włoch, więc taki aktywny. No i padł taki temat bym mu te dwa gotowe, postawił na nogi. Akurat to bardzo lubię. Stawiać na nogi upadłe hotele. Tak postawiłem dwa lata temu Hlidi w Kokkino Nero. Hotel nie potrzebuje już żadnych biur, żadnych kontraktów. No to będę stawiał na nogi te jego hotele. To taki barter mam z tymi hotelami ja je stawiam nogi a potem mogę mieszkać w nich kiedy chce i ile chce. Dla greckich hotelarzy to abstrakt płacić tysiące euro za consulting, dać komuś pokój to żadne obciążenie. Działa? Działa. Jeszcze Fanis z tawerny mówił, żebym prowadził jakiś hotel w Loutraki w ogóle sam, na zasadzie że biorę hotel i się tam dzielę zyskami z właścicielem, ale nie. W lecie będę w Kokkino Nero, w mojej wiosce ukochanej. Mam tam Petrosa do prowadzenia, należę do lokalnego stowarzyszenia, więc chcę trochę w wiosce coś porobić w sprawie ścieżek i szlaków i przecież jakieś grupy będą do oprowadzania. Lubie być w trasie, więc taka praca, że biurko, cygaro i krawat to nie w mojej naturze.
Świetnie, niech się zdrowo otwiera moja Ellada. Pewnie zawitam w strony Kokino Nero, bo ciekawa okolica i plaża, woda, żywność . Pozdrawiam Zygmunt, czas na świętowanie 30 lat zawarcia małżeństwa w Grecji.