Mija mniej więcej tydzień jak prowadzę pewien hotel w Kokkino Nero i powoli zaczyna to mieć ręce i nogi. I to ręce na górze a nogi na dole. Choć przyznam, że na początku miałem wrażanie że dostałem do prowadzenia skrzyżowanie burdelu na kołkach z rewią na lodzie. Przede wszystkim udało się zmienić trochę atmosferę w pracy. Trochę zrobiło się energiczniej, bo na początku to trochę tak to wyglądało jak sceny w filmów o waranach z Komodo co leżą na skałach, sapią z gorąca i nic im się nie chce. Jedno patrzyło na drugie, kto się ruszy pierwszy. Połowa pracowita połowa taka właśnie z Komodo. Teraz do leniwych dotarło, że w zasadzie to tracą czas i życie, bo się dziamdziolą z robotą którą i tak wcześniej czy później muszą zrobić a co się nawzdychają i nasapią jak im ciężko, to nic z tego powodu nie zyskują. Ktoś kto narzeka jak mu ciężko i źle w pracy , będzie pracą znudzony i zmęczony i tyle ugra. Tak to działa. Jak w pracy są takie snuje to, się robi atmosfera jak na tropikalnych bagnach gdzie ciężko nawet powiekę podnieść bo człowiek zmęczony samym faktem istnienia. Nikomu nie mówiłem co ma robić bo po co? Ale wystarczyło pokazać trochę bardziej zorganizowany styl pracy i już coś tam drgnęło.

Co rano jest briefing. Poprzedni kierownik zostawił nas z księgami pomazianymi ołówkiem , pokreślone nazwiska, jakieś strzałki. Bawiliśmy się w egiptologów co musieli te hieroglify rozwikłać, a teraz jest taki top topów. Bo weekend przy 15 sierpnia, to zawsze największe obłożenie hoteli. A my na podstawie tych bazgrołów nie widzieliśmy, czy będziemy do połowy puści, czy też personel pójdzie spać do pralni albo suszarni, żeby zwolnić pokoje dla nadmiarowych turystów. No ale poranne briefingi nas wydobyły z otchłani chaosu. Krok po kroku wszystko się wyjaśniło i dziś jesteśmy wypełnieni jak izba wytrzeźwień po dożynkach. Trzeba było zrobić inny system zapisu , taki dający obraz graficzny sytuacji, bo księgi hotelowe wymyślił ktoś kto hotele zna zapewne od strony gościa, a nie prowadzącego. Tak samo miałem jak prowadziłem villę Elizabeth, czy wycieczki fakultatywne. Grafiki są jasne, proste i zrozumiałe i wszystko widać, od razu, bez latania od strony do strony. Organizując na nowo rezerwacje w hotelu i apartamentach czuliśmy się jak generałowie wermachtu planujący kampanię w Francji. Jak Guderian i Manstein.

Wprowadziłem też serwowanie kawy rano w hotelu. Przecież to Grecja, tu ludzie bez kawy rano kota dostają. To niemal jak religia. Wiec najpierw , jako że mamy tez kawiarnie, zbierałem zamówienia i latałem z kawami, ale okazała się, że mamy urządzenia żeby zrobić te trzy tradycyjne greckie kawy na miejscu. Jakieś kawy typu fredo capuccino to dla mnie nadmiar zdziwiania i perwersji, więc jak ktoś takie cuda sobie życzy to idzie do kawiarni, a w hotelu mamy kawę nes, frape i elleniko. Prowadzenie hotelu w swojej istocie nie rożni się od prowadzenia agentury, (tak dla wyjaśnienia czytelnikom przyzwoitym chodzi o agencję towarzyską), bo sprzedajemy emocje. Ktoś płaci żeby pobyt w naszym hotelu mu dostarczał przyjemnych emocji, a nie że trzeba bić kapciem włochate pająki w łazience. Tak samo nikt nie będzie chodził do agentury słuchać kwękania zbolałej baby, bo to ma w domu na co dzień, tylko chce ognistą i seksowną panienkę. W hotelu ktoś chce żeby mu zrobić kawę, zanieść do pokoju, żeby mu posprzątać, wynieść śmieci. Ma być bezproblemowo, komfortowo i sprawnie. Ludzie jadą do hotelu na wakacje nie tylko dla morza, ale aby się też dobrze czuć w hotelu. Akurat hotel Hlidi jest ładny. Dopracowany, nie że w recepcji żyrandole ze szkiełek svarowskiego, a w pokojach koce jak przytułku. Tutaj wszystko jest spasowane stylistycznie. Jest ładna recepcja i ładne pokoje i łazienki. No hotel w sumie nowy więc nic jakoś nie odstaje od reszty. Dla mnie dobry , bo widziałem tu cuda łącznie z obiektem w którym każdy ręcznik był inny, bo hotel przez lata jakichś nazbierał ręczników nie wiadomo skąd. Pewnie chodzili nocą po plaży i zbierali jakieś pogubione przez turystów. Sądząc po wzorach te ręczniki zbierali od lat 70 tych.


Ten tu hotelik trzeba było doszlifować pod względem organizacji pracy, jakieś drobiazgi porobić coś usprawnić. No to z czasem to doszlifuje, już żeby jakiś herbatnik się pojawił przy tej kawie, albo, żeby obiad dla turystów się zaczynał kieliszkiem lokalnego absyntu. Niektórzy się dorobili na dziadowaniu bo słyszałem o hoteliku w Krakowie dla handlarzy czy innych gości ze wschodu, że nie zmieniają pościeli tylko dają słabe żarówki do pokojów żeby nie widać było że pościel brudna. Na ale gość jest dziadem to działa jak dziad. Na biedakach to zarobi tylko grabarz, więc nie wróżę mu tam kariery na poziomie rodziny hotelarskiej Hiltonów. Hotel dziadowski na całym pietrze zarabia tyle co elegancki na jednym pokoju, bo koszty stałe hotelu, niezależnie od kategorii są takie same. Akurat jednym z moich marzeń było prowadzenie hotelu. Super są wycieczki. Ale to też lubię. Prowadzę więc najelegantszy hotel w okolicy, który sobie doszlifuję.

Gości mamy rożnych, przede wszystkim ludzie chcący odpocząć i lubiący naturę Są też turyści tacy z bookingu, a to ktoś kto wędruje po górach jak para z Czech, a to rodziny z dziećmi plus rodziny z psami. Animacje mamy więc z głowy bo wieczorem dzieci się gonią z psami w hotelowym ogrodzie i wszyscy są zadowoleni. Dzieci, psy i rodzice co mogą odpocząć. W Grecji to jest super że dzieci się jakoś nachalnie nie niańczy, tylko się ja tam puszcza do innych dzieci i te się bawią, gonią i grasują, a nie że : Pawełku nie biegaj bo się spocisz, Pawełku zjedz naleśniczka bo babunia ci upiekła, a potem lament że dzieci maja nadwagę. Tu się dzieci tak puszcza luzem żeby sobie hasały. W sumie to cale przedsięwzięcie tu to hotel, apartamentowiec, tawerna i kawiarnia z naleśnikami, goframi i fastfoodem. Personelu nie wiem ile, bo nie wiem kto pracuje, kto pomaga kto na jakich warunkach. Więc każdy trochę jest od wszystkiego. Kucharz tylko jest od kuchni i baristka od kawy, a reszta to tak wszystko robi po trochu. No ale tak tu jest. Biznes rodzinny, a my dla siebie jesteśmy rodziną. I jak to na południu są czasem krzyki, a częściej śmiechy. Pisałem tam w poście na fb , że z tej turystyki upadłej to najbardziej mi brakuje hasających rozwódek. No to trafiły się już i więcej nie chce. Parę dni temu pani z Polski do mnie zagadała, tu w Kokkino, znałem ją z zeszłego roku coś trochę, że szuka pokoju. No to u nas był. Nazajutrz wiozę ją pokazać nasze Luwry i Wersale a tu widzę ze pani coś się lepi trochę jak menel do sprzedawczyni w planecie alkoholi. Widać dzień był zaczęty od drinka. Pokój spasował, więc nastepnego dnia był kwaterunek. Panie przybyły po północy wołając śpiewnym głosem od bramy:
-Coś tu kurwa spierdolił z tym pokojem?
Widać, że brały udział w jakichś kolejnych uroczystościach mocno zakrapianych alkoholem. Albo w ogóle miały marynarskie wakacje na zasadzie rano drink, potem plaża, w południe bania, a wieczór czas chlania. Panie koniecznie chciały zamanifestować swoja obecność w budynku trzaskając drzwiami i drąc się pijackimi głosami na korytarzu. Następnego dnia podziękowaliśmy wesołym wdówkom za pobyt i wysłaliśmy do innego budynku, akurat z gośćmi z Polski gdzie biesiady na balkonach trwają do 3 rano. Tam się chyba lepiej odnalazły.

Mamy tu też kota. Kot jest bandyta. Ciągle coś knuje i kombinuje. Tak widać mu po oczach że jakieś plany snuje. Jak na razie zżarł turystom pizzę i usiłuje się dostawać do wolnych pokoi bo lubi spać na łóżku. No ale hotel elegancki to i kot powinien być na poziomie. Mój imiennik miał taki kocyk niebieski i na nim mu robiłem masaże bo sobie nadwyrężył mięśnie grzbietu. No to kot przyszedł i się położył, no to my że kot to taki dobry czuje że gdzieś człowieka boli, i tam się kładzie i leczy. Jak się okazało guzik prawda. Kotu się kocyk spodobał i nie dość, że ciężko go było zgonić z kocyka, to potem jeszcze trzymał go pazurami, nie chciał oddać.

Ogólnie turyści z Grecji są bardzo spokojni i uprzejmi. Nie mam do czynienia z typami jak magnateria z ogniem i mieczem. Nie chleją, nie dra się, a to ciekawe bo greccy hotelarze narzekają na swoich. Może tak widza że obcokrajowiec jestem i trochę się jakoś hamują z zachowaniami. Wczoraj przyjechała córka właściciela hotelu, z koleżankami więc mamy tutaj stadko wesołych sarenek w wieku studenckim. To taka premia za trudy i upały. Może w nocy któraś z tych sarenek powie, że koleżanki pojechały na imprezę, a ona tam w pokoju się boi spać sama bo jest jakaś jaszczurka na suficie czy coś. Dbanie o gości hotelowych to przecież mój obowiązek. Po weekendzie 15 sierpniowym trochę się uspokoiło, hotel jest obłożony w połowie. Wiec uczę się chcę nauczyć pracować na booking, ale nikt nie zna danych logowania… Wczoraj przyjechało towarzystwo greckie, taka para, no to ich prowadzę do apartamentu 307, otwieram drzwi a tam śpi taki chłop co coś pomaga przy hotelu, a głównie się zajmuje handlem warzywami. Para była zaskoczona, to im powiedziałem że ten pokój 307 to taka oferta ekstra , ze tam taki pan jest w pakiecie, można z nim pogadać, albo popić. Zapytali mnie czy jest pokój bez pana w pakiecie i był 309. Dobrze im wyszło bo większy. A śpiący pan popił sobie w południe tsipouro i zobaczył, że jest wolny pokój to poszedł tam się zdrzemnąć…

Wczoraj były też poważne rozmowy bo już tu wszyscy chcieli, żebym robił wszystko, bo im jakoś się trudniej zebrać. Za to do latania z rachunkami w tawernie wszyscy chcą bo są napiwki. No to powiedziałem, albo pomagam w tawernie, ale biorę tez napiwki, albo tylko hotelem się zajmuje. No się uspokoiło, już tawerna nabrała ochoty do pracy. Kawy poranne? Tak ale biorę euro od zrobienia jednej. Też się chętni znaleźli do kaw, sam właściciel robi kawy. Mnie interesuje hotel, nauczenie się tych systemów rezerwacyjnych, jak to działa tu wszystko ogólnie. Bo w zimie, chcę sobie tak pracować w Loutraki. A może w Agii Theodori w Siagas Beach, a może w Kanadzie? Mnie świat ciekawi, a lubię poznawać kraje żyjąc wśród ludzi, pracując gdzieś, a nie oglądać przez szyby autokaru wycieczkowego. A tu mi się podoba bo jest taka rodzinna atmosfera, tak sobie goście hotelowi schodzą na kawę i siedzą z nami, rozmawiają. Grecka wioska w dżungli ma też takie pierwotne obyczaje. Był kolega , mój imiennik, nagadaliśmy się za wszystkie czasy odwiedziliśmy Calypso czyli jeziorka i wybraliśmy się na Ossę.

Takie tu są atrakcje. Jest gdzie pójść w góry czy na jakieś dzikie tajemnicze plaże. Samych miejsc do kąpieli zimnych, zbawiennych w czasie gorętszych dni mamy trzy. Basenik koło pijalni wód min mineralnych, źródło leśne do którego się wchodzi, tandetnie nazwane Okiem Zeusa, do tego jeszcze oczywiście jeziorka Calypso. A ta wszechobecność natury. Blisko morze, blisko dżunglowate góry i wszędzie zieleń.
Z przyjemnoscia pamietam pobyt w Kokino …..przedluzylem na 3 miesiace mieszkalem u Konstantinosa.POzniej Cypr 6 lat ale jesli wszystko bedzie ok. Kokino jeszcze odwiedze
Dla mnie Kokkino Nero to taka Kostaryka albo Boliwia w Europie nie wyobrażam sobie być w lecie gdzie indziej.