Zawsze na koniec sezonu wszyscy co pracują w turystyce albo się planują sobie zimowe wyjazdy do egzotycznych krajów, albo myślą w co zainwestować. Czyli są imprezy hulanki tańce i zabawy. W tym roku nastroje bardziej przypominały te w Hiroszimie po zrzuceniu bomby atomowej. Tak, bo ten sezon eksterminował branże turystyczną. Nie raz dostawaliśmy łupnia i nie raz były problemy. Kiedyś przez wojny w byłej Jugosławii trzeba było jakoś jeździć do Grecji na około, wiec spadek w pracy. To znów kryzys światowy, ten bankowy. Ktoś powie , a co mają banki do turystyki. No kryzys ma to, że ludzie myślą jak tu zachomikować sobie mąkę i odłożyć na czarną godzinę, nie jak hasać sobie po słonecznych plażach. Turystyka to usługa luksusowa, nie pierwszej potrzeby. Zawsze w kryzysach turystyka upada. Taka specyfika branży. To znów przesadzone i rozdmuchane wieści o kryzysie ekonomicznym w Grecji, albo o tłumach dżihadystów wysiadających z pontonów i podrzynających gardła letnikom, którzy nie chcą przejść na islam. Co parę lat turystyka doświadcza tąpnięć przy okazji zawirowań ekonomicznych, politycznych czy naturalnych tak jak erupcja pewnego wulkanu na Islandii. Można dojść do wniosku że te przerysowane informacje i panika to dzieło polskich mediów, które w niewyobrażalny sposób wyolbrzymiają każdą informację, starając się z niej zrobić jakiś dramat, tragedię, albo makabrę. Newsy w stylu makabryczne odkrycie w jeziorze, a potem się okazuje, że znaleziono psa co tam padł ze starości i się stoczył do wody. No ale jest nagłówek wiadomości „makabryczne znalezisko w jeziorze”. Tu polecam refleksje, czy to media są winne temu, czy może takie oczekiwanie odbiorcy czekającego wciąż na jakieś makabryczne odkrycia, niewyobrażalne cierpienie i szokujące masakry? W Grecji pożary są co roku i co roku krewni i znajomi turystów dzwonią zapytać czy nic im nie grozi, bo w mediach podają, że Grecja płonie. Pali się wzgórze przy wiosce, lub dwóch ale dla mediów płonie cała Grecja. Tak, ludzie w Polsce lubią mocne i skrajne emocje, no to media i seriale im to dają. W serialach cały czas coś się dzieje, cały czas mocne emocje. Zero refleksji, brak jakiejś ciekawej fabuły, ale są mocne i płytkie zarazem emocje. Bo takie są oczekiwania widza. Nie że telewizja to wymusza. Telewizja sobie sprawdza oglądalność i widzi co się sprzedaje, a co nie. To samo portale internetowe. Jak dużo ludzi tylko czeka, żeby wołać Jezus Maria ale straszne, to media im to dają. Przy okazji turystyka obrywa jak bezdomny pies kamieniem. Wystarczy hasło w stylu, Grecja na granicy wojny z Turcją i po sezonie. A Grecja jest na granicy wojny z Turcją od zawsze. Przy czym ostatnie działania wojenne miedzy krajami miały miejsce prawie sto lat temu, potencjał militarny jest bardzo podobny i oba kraje żyją w dużej mierze z turystyki, wiec konflikt zbrojny dla obu oznacza ruinę gospodarczą. Plus w Turcji niemal na pewno pucz generałów.
No ale miało być o sezonie tym nieszczęsnym. Jak wspomniałem turystyka miewa wzloty i upadki, ale czegoś takiego jak sezon 2020 jeszcze nie było. Nigdy. Fala uderzeniowa zmiotła branżę jak wybuch w Hiroszimie. W Polsce turystyka wyjazdowa to mały procent PKB , w zasadzie niezauważalny. Choć przyjazdowa ma znaczenie, zwłaszcza, że Polskę odwiedza więcej turystów niż Polaków jedzie za granicę i uwaga! Jak ktoś wyliczył, w Warszawie, a pewnie i podobnie nad morzem, zagraniczny turysta zostawia 4 razy więcej kasy niż Polak. Czyli na wymianie turystycznej prawdopodobnie jako kraj Polska więcej zarabia niż traci przez to że Polacy wydają pieniądze za granicą. No ale było jak było więc wyjazdy zagraniczne kulały jak Łysek z pokładu Idy na stare lata. W Grecji sprawa turystyki ma się inaczej, bo to aż 20% PKB. Grecję odwiedza co roku ponad 30 milionów turystów, którzy nie tylko płaca za hotele i wycieczki, ale te z jedzą, kupują pamiątki, cichy, czy piją drinki. Znajomy mojego plantatora oliwnego, powiedział, że jak nie będzie turystów, to największe zagłębie ziemniaczane w Grecji, czyli Teby, padną z głodu. Z turystyki, żyją też stacje benzynowe, pralnie pościeli hotelowych, hodowcy zwierząt, rybacy, operatorzy telefonii inni. Cała Grecja żyje z turystyki, mniej lub bardziej pośrednio. I tutaj mogą zadziwiać posunięcia rządu greckiego, który wbrew wszelakiej logice i interesowi ekonomicznemu starał się utrudnić przyjazd turystów jak mógł. Co ciekawe część z nas, pracujących w turystyce , czy lubiących Grecję stawała na głowie, żeby coś jednak się w tej branży się podziało. Starając się coś zrobić mieliśmy przeciw sobie rząd Polski, polskie media, a w końcu i rząd Grecji. Wtedy przyszła mi myśl, żeby sobie odpuścić, że to nie ma sensu. Bo jak Grecja nie chce turystów, to przecież nic na siłę.
Jak to wyglądało w czasie.
W marcu zaczął się w Grecji lockdown. Nie wolno było jechać ze wsi do wsi, ale czekaliśmy że się dzięki temu skończy ta paranoja. Parę razy pojawiałem się na antenie chyba najbardziej oglądalnej obecnie stacji TV w Polsce i rzeczywiście wierzyłem, że lockdown Grecji umożliwi jej przyjecie turystów w sezonie. Czekałem jak setki tysięcy ludzi pracujących w turystyce z nadzieją. Ale najpierw odwołaliśmy grupy kwietniowe, później majowe. W czerwcu pojechałem do Kokkino Nero. Coś drgnęło, powoli turyści zaczęli napływać. Biura miały skompletowane grupy. Serbowie już byli pierwszym autokarem. Ale jeszcze było pusto i ta pustka dawała takie post apokaliptyczne wrażenie. Pusto jak w kwietniu, ale słońce wysoko. I autobus liniowy do Larissy. Nie mogłem odnaleźć się w czasie. Skąd w kwietniu autobus liniowy? Dlaczego w kwietniu jest tak ciepło? Właściciele tawern i pensjonatów czy apartamentowców siedzieli przed pustymi obiektami i pytali kiedy będą turyści. Nie ma nic bardziej przygnębiającego niż pusty kurort. Bo kurort czy wioska turystyczna już tak jakoś nam tkwi w głowie pełna ludzi, nie pusta. Grecy w większości sposępnieli, Tu nie chodzi tylko o pieniądze, ale też o powiew życie jakie turyści wnoszą do miejscowości. Tu się kogoś pozna, tam spotka starego znajomego, tam się gdzieś opiją, tam znów do lekarza trzeba jechać. Kto pracuje w turystyce lubi te przeróżne interakcje z ludźmi. Czasem wesołe, czasem wkurzające. Ale jako całość to lubimy. Bo przecież byśmy nie pracowali w tej branży. Ale jeszcze w końcu czerwca była nadzieja że jakoś ten sezon ruszy. Z opóźnieniem ale ruszy, może przedłuży się na październik. No i na przełomie sierpnia i lipca przyszło kolejne tąpnięcie. Podwójne. Zamknięto Serbię. Na ostatnim turnusie byli moi dobrzy znajomi, malarz Zoran Ignatjović z żoną. I druga część tego tąpnięcia, to wprowadzenie obowiązkowych testów dla Polaków jadących do Grecji samochodami, czy autobusami. Jeszcze miały być turnusy lotnicze, no i jak przyjechał pierwszy i się okazało, ze przyjechało 30 osób… To było po sezonie. Poleciałem do Polski na dwa tygodnie przypilnować interesów i wróciłem pod koniec lipca, oczywiście z nadzieją, ze coś jednak wyjdzie z tej turystyki. No i bidnie ale poszło. Przez pewien czas prowadziłem mały hotelik, dzięki czemu nauczyłem się systemów rezerwacyjnych. Podobało mi się. Zresztą ten hotel to trochę moje dziecko, bo go kiedyś ratowałem jak wylądował na lodzie, i nauczyłem właściciela pracować niezależnie. Co rano, sobie piłem kawę i siedziałem przed wejściem i wraz z hotelowym kotem patrzyłem w morze.
A jak Grecja to zniosła? Tak na przykładzie Kokkino Nero. Knajpy i lokale z głodu nie padły. Półtorej miesiąca byli miejscowi, a że pogoda dopisała to i we wrześniowe weekendy. Wiosną Grecy siedzieli na lockdownie wiec kasy nie wydawali, mogli hulać w wakacje. A grecki klient zostawia w knajpie kasę. Więc tutaj tragedii nie było. Niektórzy się nie otwarli, zatem ludzie się gromadzili w tych otwartych. Z hotelami było różnie. Niektóre się nie otwarły, miały dostać jakieś zapomogi. Grecję odwiedza co roku 35 milionów turystów, tego roku było może z 3 miliony, ale kraj dostał na rozwój 72 miliardy euro. Czyli i tak na plus. Bo przecież to tak jakby każdy z przyjeżdżających, włączając w to niemowlę z Macedonii północnej zostawiało w Grecji 2000 euro. Były hotele co pracowały jakoś dzięki turystom z Grecji. Wiec w sumie dla niektórych obiektów sezon był biedny ale był. No ale słyszałem o wyspach gdzie w ogóle nic nie otwierano. Pustynia jak po wojnie atomowej. Więc jedni przeszli go dobrze, drudzy jakoś kuleli, inni myślą jak przeżyć zimę. Najbardziej oberwały kurorty monokulturowe, nastawione na turystów z zagranicy. A już najgorzej Riwiera Olimpijska goszcząca turystów z byłej Jugosławii. Grecy są cierpliwi w większości pogodni mimo trudności. Grecja się nie raz zbierała po kryzysach i katastrofach dziejowych, pozbiera się i teraz. A jak będzie wyglądała turystyka i życie w ogóle po tej pandemii czas pokaże. Ten sezon był na przetrwanie, jak to Petros z hotelu Possidonio w Loutraki skomentował, dziś kto nie ma długów jest bogaczem. Koniec sezonu był dziwny, bo Grecja nagle nakazały robić też i turystom lotniczym testy w ich kraju. Decyzje ogłoszono niemal z dnia na dzień. Co to miało na celu, pojęcia nie mam, bo trochę tak wyglądało jakby tego roku Grecja turystów wręcz nie chciała. Może w tej sprawie jest jakieś inne tajemne dno, które poznamy w przyszłości. A może po prostu politycy się pogubili, podobnie jak media, które całą tę pandemię rozpętały. Do pewnego czasu dawałem filmiki jakie kręciłem,a dziś nie dam. Dziś dam film z kanału dr Dylewskiego, dla mnie jednego z najlepszych specjalistów w dziedzinie ekonomii. Będzie trochę o historii epidemii, ale przede wszystkim będą statystyki.
PS Współpracę z telewizją zakończyłem, gdyż oczekiwano, że opowiem w sierpniu o nowych zakażeniach i obostrzeniach w Grecji. Odpowiedziałem, że nie będę ani Grecji dyskredytował jako miejsca wypoczynku, ani straszył rodaków z telewizora wyolbrzymioną zarazą. Zawód dziennikarza bardzo często ociera się o najstarszy zawód świata i nie chodzi tu bynajmniej o garncarstwo. A państwu polecam samemu czytać czy oglądać osoby kompetentne, a nie to co oferują media.
Byłam w Kokkino Nero na ostatnim turnusie w sezonie. I wrażenie było porażające. Pusto, smutno, praktycznie wszystko pozamykane… Mam nadzieję, że w sezonie było lepiej.
Kocham Grecję, co roku tam jeździłam. Wolałabym urlop w Grecji, ale w tym roku wystraszyła mnie tym testem dla przylatujących. Spędziłam wakacje w Bułgarii i było fantastycznie. Tam nikt nikogo nie straszył wirusem. Luz, mnóstwo ludzi, knajpki nad morzem wszystkie otwarte, a wieczorem na deptaku i starówce ludzie nie zachowywali dystansu i nikt nie miał maseczki. Obostrzenia podczas lotu to też fikcja medialna. W samolocie nikt nie zwracał uwagi na to, że jedni mieli maseczki, a inni nie. Przeżyliśmy wakacje nie łapiąc covida . Dzięki temu pełni energii wróciliśmy do pracy i nie mamy depresji…
Wraz z rodziną wybraliśmy się na dawno już zaplanowane wczasy na Rodos. W połowie września. Spędziliśmy dwa tygodnie w miejscowości Stegna + pojeździliśmy trochę po wyspie. Cały czar przyćmiła atmosfera…. Faktycznie wszystko było jak po wybuchu bomby. W Stegnie, która na pierwszy rzut oka może mieć ze 30 tavern i klubów, otwarte były chyba 3 tawerny…. W Rodos, na starówce , prawie błagano nas żebyśmy weszli do tawerny na obiad. Czuliśmy się trochę jak w Egipcie przy arabskim naganiactwie wszechobecnym…. Ale nie byliśmy źli. Było nam strasznie przykro. Przez cały wyjazd mieliśmy nieodparte wrażenie, że nasz urlop to misja humanitarna, a każdy wydany cent idzie tym biednym ludziom na przeżycie zimy … Z jednej strony fajnie bo mało ludzi i wszystko dostępne bez tłumów. Jednak czujesz, że jest dziwnie. Wszyscy są smutni… Najgorszym momentem było przejechanie przez Faliraki, drogą wiodącą przy morzu, przy najbogatszych największych hotelach. Wszystkie oklejone taśmą, foliami, po prostu zamknięte…. Wrażenie jakby same budynki były napromieniowane… Nie było żywego ducha, puste plaże. Faktycznie post apokaliptyczne widoki . Po powrocie do Polski, wiele osób pytało mnie jak bym była idiotką, czy ja się nie bałam w czasie takiej pandemii gdzieś jechać…. A no nie, nie bałam się. Czułam się tam bezpieczniej niż w Polsce. Wróciliśmy na dzień przed wprowadzeniem obowiązkowych testów przed przylotem do Grecji. Nie rozumiem tego wszystkiego, ale wiem , że jest to celowe globalne działanie… Bo inaczej wytłumaczyć się tego nie da…..A jaki jest cel tego działania – tego najprawdopodobniej nasze pokolenia się nie dowie. Bardzo mądra myśl – Grecja turystów nie chce – bo? …..
Połowa września to na Rodos już schyłek sezonu i nawet w innych latach nie było w tym czasie tłumów. Stegna zaś jest specyficzna, gdyż większość turystów z hotelu Porto Angeli stołuje się właśnie w nim, nie wychodząc do miejscowych tawern. Z 18 tawern, restauracji i kawiarni kilka pozostaje zamkniętych już drugi, a nawet kolejny rok z rzędu i spowodowane jest to ogólną sytuacją ekonomiczną, niekoniecznie pandemią. Niektóre np. Faros pracują tylko jako Delivery, zaś inne, całoroczne, pozostają otwarte bez zmian.
Na Rodos do tej pory są turyści, a sezon kończy się 31 października. We wspomnianym hotelu na Stegnie przebywa obecnie 700 turystów, przy obłożeniu 850 osób.
Na ulicach nie widać wielu odwiedzających, bo większość woli korzystać z udogodnień oferowanych przez hotel oraz z All Inclusive, zamiast zwiedzać, czy jeść w tawernach na zewnątrz. Dla restauratorów system All jest przekleństwem.
Podsumowując, na Rodos sezon dopiero się kończy. Dla jednych był lepszy, dla innych gorszy, a inni w ogóle się nie otworzyli by zminimalizować straty. Jednak w środku sezonu turyści dopisali, a Niemcy chcieliby przedłużenia sezonu do… połowy grudnia. Nawet trwają rozmowy operatora FTI z niektórymi hotelami w tej sprawie. Dlatego oceniać sezon będziemy tutaj dopiero za jakiś czas. Dzisiaj wiadomo jedno, był on inny.
Πολύ ενδιαφέρον το κείμενο σου δυστυχώς όλη η αλήθεια έτσι ακριβώς όπως το Έχεις συντάξει και το δημοσιεύεις? Thomas
A co Pan myśli o nadchodzącym sezonie, czy uważa Pan, że warunki na jakich można będzie wjechać do Grecji pozwolą uruchomić sezon 2021, czy nie będzie tak jak w sezonie 2020. Czy pomysłu rządu greckiego ( np. paszport covidowy) to nie utopia, czy to nie zabije turystyki w Grecji?
Ja moge wierzyć lub mieć nadzieję, bo zarówno rzad polski jak i grecki są nieprzewidywalne. Mam nadzieję, że nadchodzacy sezon będzie lepszy.